Strona główna ˇ Pobieranie ˇ Galeria zdjęć ˇ Artykuły ˇ Pogoda ˇ Prognoza pogodyWtorek, Marzec 19, 2024
Projekt - Kierunek Przyszłość
Informacja Informacja
Regulamin rekrutacji Regulamin rekrutacji
Deklaracja przystąpienia Deklaracja przystąpienia
Zgoda na przetwarzanie danych Zgoda na przetwarzanie danych
Plakat Plakat
Nawigacja
Portal
  Strona główna
  Zadaj pytanie
  Artykuły
  Pobieranie
  Linki
  Pogoda
  Galeria zdjęć
  Archiwum newsów
  Mapa serwisu
  Imieniny
  Jakość powietrza
  Gmina Gdów
  Parafia w Niegowici
  Podstawy HTML
  HTML dla "Zielonych"
  Logomocja

Wojewódzki Festiwal Językowy
  Regulamin Festiwalu
  Formularz zgłoszeniowy (pdf)
  Formularz zgłoszeniowy (doc)

Projekty edukacyjne
  Centres

Przedmiotowe Zasady Oceniania
  Informatyka-Trzaska

Najwięcej Newsów dodali
   admin[596]
   bibliotekarz[70]
   Ziemianek[61]
   Dyrektor[53]
   Pietak[47]
   PatrykW[27]
   Weronika Kocwa[23]
   korfanty[20]
   Agnieszka Dlugosz[19]
   Kopec[19]
   Kosciolek[12]
   Maria Zyla[11]
   Ola Chyrc[8]
   pedagog[7]
   Tekiela[6]
   Bibliotekarz szkolny[4]
   Sopata[3]
   Dorota Wolska[1]
Nasza Szkoła

Witamy
na stronie
Gimnazjum
im. księdza Karola Wojtyły
w Niegowici
 Niegowić 62,
tel. (012) 251-95-15

powiat wielicki
woj. małopolskie

gimniegowic@poczta.onet.pl
dyrektor:rajle@wp.pl
administrator: bogtr@wp.pl
Jak Go pamiętamy
wojtyla

Z Niegowicią związany jest najwybitniejszy nasz Rodak, Karol Wojtyła obecny Papież Jan Paweł II. Nie był tu długo, lecz został na zawsze w pamięci parafian. O Karolu Wojtyle napisano już niezliczoną ilość życiorysów. Ograniczę się więc tylko do tego roku, który wtedy jako młody ksiądz spędził wśród mieszkańców niegowickiej parafii.

Zacytowanych zostanie kilka fragmentów książek i wiele wypowiedzi osób pamiętających papieża. Sam nie mogę pamiętać Ojca Świętego z tych niegowickich czasów. Karol Wojtyła zna moją mamę Marię Trzaska i jej brata Stanisława Wyporka. Wielokrotnie przebywał w naszym rodzinnym domu. Pamiętam ze swojego życia trzy zdarzenia związane z Karolem Wojtyłą - Papieżem Janem Pawłem II.

W latach sześćdziesiątych, jako uczeń początkowych klas szkoły uczestniczyłem w uroczystościach wyświęcenia na księdza moje wujka Jerzego Wyporka. Wyświęcenia dokonał biskup Karol Wojtyła. Po uroczystościach przed katedrą wawelską oczekiwał na biskupa tłum ludzi. My z całą rodziną staliśmy gdzieś z boku. Ksiądz biskup zauważył jednak z daleka wujka Stanisława, który wzrostem przewyższał prawie wszystkich. Nie zważając na nic podszedł do nas porozmawiać. Wypytywać się o Niegowić, znajomych. Byliśmy tak przejęci, że nawet nie pamiętam czy pocałowaliśmy pierścień biskupi.

Drugie zdarzenie miało miejsce kilka lat później. Już jako maturzysta uczestniczyłem w zamkniętych rekolekcjach w Seminarium Duchownym w Krakowie. W czasie ostatniego obiadu przybył do nas niespodziewanie kardynał Wojtyła. Wtedy już był rzadkim gościem w Krakowie i jego wizyta była wielkim przeżyciem. Kardynał nie odmówił sobie przyjemności bycia z młodzieżą. My siedzieliśmy przy stołach a On spacerował po sali i rozmawiał, pytał się skąd jesteśmy. Gdy podszedł do mnie odpowiedziałem, że jestem z Niegowici. Zatrzymał się i spytał o nazwisko. Ponieważ tato nie pochodzi z Niegowici, nic mu ono nie powiedziało. Ale szybko uzupełniłem odpowiedź o informację, że mama z domu nazywała się Wyporek. Ks. Kardynał podszedł do mnie pogładził po głowie i powiedział głośno "Słuchajcie chłopcy, z jego mamą po wojnie w Niegowici graliśmy przedstawienia". Byłem bardzo przejęty, wzruszony ale równocześnie bardzo dumny z mojej rodziny. Zdarzyło się to na rok przed wyborem Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową.

Trzecie zdarzenie, to pielgrzymka do Rzymu w 1997 r. Wraz z parafianami dostąpiliśmy zaszczytu uczestniczenia w audiencji prywatnej. Papież był bardzo słaby, jak się okazało chory, podszedł do nas i od razu poznał swojego kolegę z czasów szkolnych i seminaryjnych ks. Józefa Gąsiorowskiego, wieloletniego proboszcza parafii niegowickiej. Ja stojąc z tyłu nie miałem możliwości zamienić choćby słowa z Ojcem Świętym, zresztą nie chciałem dla własnej próżności zawracać głowy zmęczonemu Papieżowi. Pamiętam tylko jego wzrok spod przygarbionej głowy, który spokojnie przesuwał po nas wszystkich jakby szukając znajomej twarzy. Powtarzał tylko "Pozdrówcie Niegowić". Przypomniał sobie swojego proboszcza Buzałę. Ks. Gąsiorowski powiedział, że on już na zawsze zostanie w Niegowici, Papież odwrócił się i z uśmiechem odpowiedział "Ja też bym tak chciał".

Tak wspomina ten czas Jan Paweł II w książce "DAR I TAJEMNICA"

"NA WIEJSKIEJ PARAFII W NIEGOWICI

Kiedy wróciłem do Krakowa, znalazłem w Kurii Metropolitalnej pierwszy "przydział pracy" - tzw. "aplikatę". Książę Metropolita był wtedy w Rzymie, więc jego wola dotarła do mnie za pośrednictwem tego pisma. Przyjąłem tę wolę z radością. Najpierw dowiedziałem się, jak dostać się do Niegowici i udałem się tam w odpowiednim dniu. Dojechałem autobusem z Krakowa do Gdowa, a stamtąd jakiś gospodarz podwiózł mnie szosą w stronę wsi Marszowice i potem doradził mi iść ścieżką wśród pól, gdyż tak miało być bliżej. W oddali było już widać kościół w Niegowici. A był to okres żniw. Szedłem wśród łanów częściowo już skoszonych, a częściowo czekających jeszcze na żniwo. Pamiętam, że w pewnym momencie, gdy przekraczałem granicę parafii w Niegowici, uklęknąłem i ucałowałem ziemię.

Nauczyłem się tego gestu chyba od ŚW. Jana Marii Vianneya. W kościele pokłoniłem się przed Najświętszym Sakramentem, a następnie poszedłem przedstawić się mojemu proboszczowi. Ks. prałat Kazimierz Buzała, dziekan niepołomicki i proboszcz w Niegowici, przyjął mnie bardzo serdecznie i po krótkiej rozmowie pokazał mi mieszkanie na wikarówce.

I tak rozpoczęła się moja praca duszpasterska na pierwszej parafii. Trwała ona tylko rok, a była wypełniona zwyczajnymi obowiązkami wikariusza i katechety. Uczyłem religii w pięciu szkołach podstawowych, w wioskach należących do parafii w Niegowici, do których dowożono mnie wozem konnym lub bryczką. Zapamiętałem życzliwość tak ze strony grona nauczycielskiego jak i parafian. Klasy były różne. Niektóre grzeczne i spokojne, inne zaś rozbrykane. Do dziś pamiętam ciszę i skupienie, jakie panowały w klasach, gdy w Wielkim Poście przeprowadzałem lekcję na temat męki Pańskiej.

W tym czasie parafia w Niegowici przygotowywała się do obchodu 50-lecia święceń kapłańskich swego proboszcza. Ponieważ stary kościół nie wystarczał już na potrzeby duszpasterskie, parafianie zadecydowali, iż najpiękniejszym darem dla Jubilata będzie budowa nowej świątyni. Zabrano mnie jednak dosyć szybko z tej pięknej wspólnoty.

A tak przypomina te dni ksiądz Mieczysław Maliński.

"Wreszcie po dwóch latach, w 1948 roku, wrócił (z Rzymu p.autora). Jak z tamtego świata, jakiś odświeżony, jakiś taki inny, choć przecież ten sam. Został wyznaczony przez Księcia (kardynał Sapiecha p.autora) wikariuszem w Niegowici. Koledzy przyjęli tę wiadomość trochę ze zgorszeniem. – Jak to, taki zdolny ksiądz, po takich studiach, teraz, z doktoratem, na taką dziurę? Śmiał się z tego.

Jeździłem tam nieraz. Niegowić mała parafijka na końcu świata, a przynajmniej na końcu diecezji. Wielkie lipy wokół starego kościółka, plebania jeszcze bez elektryczności, studnia, sad i ogród, kury, krowy w stajni. Ale co najważniejsze, jeden z najlepszych proboszczów w diecezji. I znów widać było rekę Księcia. Wyraźnie chciał zapewnić księdzu, na którego bardzo liczył, najlepszy start w pracę duszpasterską. (...)

(...) Co robisz? - pytałem z ciekawością kleryka, który wie, że wkrótce stanie się jego udziałem to samo życie.

- Wszystko, jak każdy wikary. Rano Msza św., potem konfesjonał, śniadanie, nauka religii i powrót do siebie na wikarówkę. Po południu jest bardziej luźno. Ale trzeba być na miejscu, bo mogą wezwać do chorego." ( ks. M. Maliński - "Wezwano mnie z dalekiego kraju" -1980 Poznań.)

" W Niegowici prowadzi Żywy Różaniec. Zakłada kółko dramatyczne, które pod jego kierunkiem przygotowuje i wystawia w sali Domu Katolickiego sztukę 'Gość oczekiwany' Kossak-Szczuckiej. Zapamiętany jako bardzo hojny w dzieleniu się z biednymi. (...) Pobłogosławił 13 małżeństw, pierwsze Stanisława Substelnego z Zofią Strojną - 20 X 1948 r. z Marszowic. Ochrzcił 48 dzieci, pierwszy chrzest 5 wrzesnia 1948 - Eugeniusza Wegrzyna, syna Antoniego i Eleonory. W 1949 roku bierze udział w organizowaniu komitetu budowy nowego kościoła." Tak pisze o tych czasach ks. Adam Boniecki w książce" KALENDARIUM ŻYCIA KAROLA WOJTYŁY - Znak Kraków, 1983 r.

Ale najważniejsze jak pamiętają Go mieszkańcy Niegowici.

Ksiądz prałat Józef Gąsiorowski.

Znaliśmy się,.jak to się mówi,.od chłopaków jeszcze w Wadowicach. Jesteśmy z jednego roku. Razem graliśmy w piłkę, razem chodziliśmy do gimnazjum. Czasami zastanawiam się, czym on się wyróżniał, że został następcą Chrystusa. Był zdolny, to prawda, na dodatek w każdej wolnej chwili zaglądał do książki. Ponownie spotkaliśmy się w seminarium. Po trzech latach arcyksiążę Sapieha wysłał go do Rzymu. Po powrocie szybko zaczął awansować, ale zawsze pamiętał o swoich kolegach. Mnie raz powiedział:

"Ty wiesz co, myśmy się jeszcze w gimnazjum lubili". Miło mi było takie słowa słyszeć. Kiedy parafia, niegowicka potrzebowała nowego proboszcza powiedział do mnie: Pójdziesz do Niegowici. Bałem się. Wtedy usłyszałem: Idź dasz sobie radę. I tak zacząłem pracę w kościele, którego budowę zainicjował nasz Ojciec Święty. Przepracowałem tu 24 lata.

Maria Wyporek Trzaska:

Z księdzem Karolem Wojtyłą zetknęłam się w l948 r., kiedy przybył do parafii na pierwszą w życiu posadę. Byłam wtedy licealistką, a nowy wikariusz zaraz nawiązał kontakt z młodzieżą. Gdy po raz pierwszy spotkał się z nami powiedział: Pamiętajcie, aby wydając sąd o bliźnich najpierw osądzić samego siebie: swoje wady i grzechy, a wtedy łagodniej będziemy sądzić bliźnich. Najpierw musimy swoje wady usunąć, a wtedy zrozumiemy wady innych. Pracę zaczął od założenia amatorskiego teatru, który kontynuował bogate tradycje wsi pod tym względem. Ksiądz dał się poznać jako człowiek bardzo mądry, dobry, skromny i pobożny Wszystkie te cechy kwalifikowały nam go do tego, że zajdzie wysoko. Dlatego nie dziwiliśmy się, kiedy został wybrany na Piotrową Stolicę.

Jestem dzisiaj już emerytowaną nauczycielką i dlatego pewnie mogę z perspektywy czasu powiedzieć, że umiał podejść do młodzieży. Był bardzo naturalny i bezpośredni. Polubili go wszyscy od pierwszego spotkania, był po prostu jednym z nas. Jakim go pamiętam najbardziej? Jak siedzi w bryczce przed wyjazdem na katechezę do Wiatowic i czyta książkę. Wciąż się uczył i wiele potrafił nauczyć nas. Mój kontakt był bliski dzięki Staszkowi, który zawsze był u niego, a nieraz ks. Karol przychodził do naszego domu!

Józefa Wachel:

Kiedy mój narzeczony, prezes KSMM, został zatrzymany w Krakowie, poszłam do księdza Karola Wojtyły z prośbą o modlitwę. Przyjął intencję bardzo chętnie, nie pozwolił sobie zapłacić. Powiedział tylko: On jest tak samo nasz, jak i wasz Po miesiącu narzeczony wrócił i wtedy postanowiliśmy się pobrać. Ślubu udzielał nam ksiądz Dziekan, który założył na tą okazję purpurowe szaty. Był to wyraz uznania dla pracy mojego męża w KSMM. Asystował mu ksiądz Wojtyła. Po ślubie poszliśmy zaprosić obecnego Papieża na skromne przyjęcie. Wesela nie było. bo byliśmy biedni, Ucieszył się z zaproszenia. Chociaż ślub braliśmy w lutym, pogoda była bardzo ładna. Młody wikary powiedział do nas: Piękne życie będziecie mieć, bo macie śliczny dzień. Tych słów nie zapomnę do końca życia. Dziś wiem, że sprawdziły się, chociaż krzyżyków nie brakowało.

Władysława Kostuch:

Widzę jak dziś tamtą scenę - postać księdza klęczącego w kurzu, zatopionego w modlitwie przed przydrożną figurą. Tak zobaczyliśmy go po raz pierwszy. Potem już wiedzieliśmy, że całe jego życie to modlitwa i pomoc biednym. Oddał nawet swój jedyny sweter, który zrobiliśmy mu na imieniny. Pewnego razu odwiedził chorą kobietę, która sama wychowywała dzieci.
Zostawił jej wszystko, co miał przy sobie, ale jeszcze w bramie przypomniał sobie. że zostało mu w kieszeni 50 zł. Wrócił się od tej bramy i zostawił również tę resztę pieniędzy. Często znajdowano go w kościele, jak leżał krzyżem i modlił się.


Julian Sutor:

Pozostanie mi w pamięci tamta zima, kiedy powiedziałem ks. Karolowi, że nie mam okrycia na zimę. Wtedy popatrzył na mnie i pożyczył mi swój płaszcz, w którym całą zimę chodziłem do szkoły. O innej pomocy, jakiej doznałem Z jego strony, nie chcę mówić, niech to będzie tajemnicą. (...) Nigdy nie zaparłem się tego, co wtedy tam z taką miłością wpajał w moje serce i umysł ks. Karol. To była dla mnie szkoła wiary. Chciałbym się kiedyś z Ojcem Świętym spotkać. Myślę, że będę miał to szczęście.

Podobał mi się sposób w jaki do nas, młodych, mówił. Pamiętam.
jak stwierdził, że trzeba być w tyciu człowiekiem zdecydowanym, zahartowanymi przygotowanym na stawienie czoła przeciwnościom, że trzeba mieć silną wolę, jak góral... Zresztą często mawiał: Jestem góralem! I taki rzeczywiście był...

Stanisław Wyporek:

Pamiętam, jak któregoś razu ks. Wojtyła poprosił mnie do siebie, do mieszkania i zapytał, czy bym nie zechciał mu pomóc w pewnej sprawie. Chodzi o przepisanie jego pracy doktorskiej. Zgodziłem się i tak zaczęła się moja przepiękna przygoda. Nie umiałem pisać na maszynie, ale zgodziłem się. Na pożyczonej przez Księdza starej maszynie przepisywałem jego doktorat. Rękopis był duży, liczył ponad 200 stron, wszystko było po łacinie. Praca była o św. Janie od Krzyża. Często ks. Karol musiał mi dyktować. Jak dzisiaj pomyślę, to ciarki mnie przechodzą, nie wiedziałem, że przepisuję doktorat późniejszemu Papieżowi. Wiele dni trwała ta moja praca, gdyż - jak wspomniałem - bardzo słabo pisałem na maszynie, to było stukanie całymi godzinami.

Ks. Karol był też częstym gościem w moim rodzinnym domu, który stał blisko wikarówki. Choć wyglądał jak przeciętny młody człowiek, młody kapłan, to miał w sobie coś szczególnego. Zawsze czułem, ze on zajdzie wysoko. Był pełen pokory, mimo swojej już wtedy wielkiej wiedzy. (..).Pamiętam takie zdarzenie: byliśmy wszyscy w stodole, młóciliśmy cepami zboże - cepami, bo o maszynie można było tylko pomarzyć. Ks. Karol przyglądał się nam chwilę, po czym powiedział, że chciałby sam spróbować. Więc mu dałem cepy. Zaczął młócić. Kto wtedy mógł przypuszczać, ze będzie on kiedyś Następcą św. Piotra, że będzie zbierał plony całego Kościoła na Ziemi.
To było dla niego charakterystyczne - być zawsze blisko ludzi i ich spraw. Nie zadzierał głowy, umiał dostrzec każdego.

Pamiętam również, jak któregoś dnia u niego w mieszkaniu rozpłakałem się, ponieważ opowiedziałem mu, jak wzięto mnie do Bochni na posterunek milicji i bito, tylko dlatego, ze należę do katolickiej organizacji. Powiedział mi wtedy: "Nie płacz, Stasiu, to musi się kiedyś skończyć. Oni się kiedyś rozpadną. Długo nie może to trwać". Jak gdyby wtedy przeczuwał, ze nastąpi upadek komunizmu w Polsce. Był w tamtym czasie zwyczaj, że należało w swojej miejscowości pracować społecznie na zlecenie urzędu gminy. Każda rodzina miała coś do zrobienia. Mój ojciec na przykład musiał reperować mostek, który znajduje się do dziś przy szkole. Poszedłem wtedy do tej pracy społecznej za niego, by wyręczyć ojca. Kiedy pracowaliśmy przy tym mostku, nagle pochwalił ktoś głośno Pana Boga. Podnieśliśmy głowy, a tu stoi ks. Karol, który właśnie wracał Z katechezy z Nieznanowic. Stanął przy nas i po chwili powiedział: Widzę, że coś Wam wolno ta robota idzie. Chwycił kilof do ręki, zakasał sutannę i zaczął z nami pracować. Przejeżdżał wtedy drogą wójt. Jak zobaczył, że ks. Wojtyła kopie rów, stwierdził, że to nie przystoi, aby kapłan tak pracował. Wtedy ks. Wojtyła odpowiedział z uśmiechem, te żadnej pracy się nie boi, te zna smak ciężkiej, fizycznej pracy Z czasów, gdy pracował w kamieniołomie i to właśnie przy pomocy kilofa.

Był człowiekiem skromnym. Będąc wiele razy w jego mieszkaniu w Niegowici, widziałem, jak mieszka. Nie miał nawet poduszki pod głowę. Nosił wtedy na sutannie taki wełniany "kubrak", który służył mu takie jako poduszka. Kiedy powiedziałem kobietom z Rodziny Różańcowej o tej kubrakowo-poduszkowej sprawie, zawstydziły się pewnie trochę, bo zaraz przyniosły na "wikarówkę" poduchę. Nie miał jej jednak, o ile pamiętam, zbyt długo. Tamtej zimy spaliło się w parafii jakieś gospodarstwo. Ludzie zostali bez dachu nad głową. Podobno ks. Karol oddał im wtedy takie tę swoją poduszkę.

Nie spotkałem się z Ojcem Świętym Karolem Wojtyłą, ale niedawno był w Rzymie jeden z krakowskich kapłanów. W czasie rozmowy Jan Paweł II powiedział do niego: "Pozdrów gorąco Stasia". Nic mi więcej nie trzeba. Modlę się za niego codziennie. Myślę, że jednak kiedyś znów się spotkamy, może w czasie najbliższej pielgrzymki do Polski.

Anna Gierczak:

dyrektorka szkoły podstawowej w Nieznanowicach, gdzie uczył religii ks. Karol w 1948 r. opowiedziała pewne zdarzenie sprzed lat: Pamiętam, jak przyszedł do szkoły. Od samego początku zwróciłam na niego uwagę. Młody, energiczny. Zawsze po lekcjach religii miał czas, by spotykać się z dziećmi i młodzieżą. Wiedziałam, że miał już tytuł doktora. Byłam nieraz zażenowana, że człowiek tak wykształcony uczy w wiejskiej szkole. Ale chyba najbardziej stremowało mnie wydarzenie tamtego dnia, kiedy wracałam Z Bochni, z jakiegoś zebrania i dostałam z przydziału miednicę. W tamtych czasach większość rzeczy dostawało się z przydziału... Wszyscy na tym zebraniu wiedzieli, że jestem w zaawansowanej ciąży, ale nikt mi nie zaproponował pomocy. Przyjechałam autostopem do Pierzchowa, a dalej piechotą dźwigałam tę miednicę i jeszcze jakieś siatki z zakupami. W pewnej chwili zauważyłam, że od strony Niegowici idzie ks. Karol. On także mnie zobaczył, podszedł szybko i nie zastanawiając się, chwycił miednicę w ręce i pomógł mi zanieść to wszystko do domu. Mimo że był to zwyczajny gest szacunku wobec kobiety ciężarnej, czułam się zawstydzona, że kapłan razem ze mną taszczy te pakunki. Wiele lat później tamto wydarzenie miało swój epilog. Moja dorastająca córka była kiedyś na wycieczce nad Morskim Okiem w Tatrach. Był tam wtedy także kard. Wojtyła. Dziewczyna jest śmiała, więc podeszła do Kardynała i powiedziała, że pozdrawia go mama, Anna Gierczak z Nieznanowic. Kard. Wojtyła zamyślił się: "To Ciebie nosiła wtedy pod sercem " - odpowiedział po chwili. Córka wyznała wówczas, że żałuje, ale nie. Wtedy była to jej starsza siostra. Kardynał na to: Pozdrów gorąco mamę.

Ksiądz proboszcz Paweł Sukiennik.

Ile razy ktoś z tej parafii jedzie z pielgrzymką do Rzymu Papież pyta o ludzi, z którymi współpracował czy to w teatrze amatorskim, czy w kościele. Zawsze każe ich serdecznie pozdrowić.

Jan Paweł II pamięta o Niegowici. Oto kilka relacji ze spotkań z NIM.

Zofia Sarapata

córka Marii Wyporek Trzaska: Kilka lat temu wyjechałam na jakiś czas do Włoch. Postanowiłam udać się na audiencję do Papieża. Miałam świadomość, że ks. Karol Wojtyła, pracując w Niegowici, często przychodził do domu mojej mamy, ponieważ brat mamy - Stanisław - nie tylko przepisywał pracę doktorską ks. Wojtyle, ale był z Nim bardzo związany. Ks. Karol znał więc dobrze moją mamę. Będąc w Rzymie, udałam się do o. Konrada Hejmo, prosząc o możliwość wzięcia udziału w audiencji prywatnej. O. Konrad spojrzał na mnie. Początkowo nie wierzył,że obecny Ojciec Święty zna moją mamę, ale zgodził się i miałam możliwość wzięcia udziału w audiencji prywatnej. Pamiętam, jakie to przeżycie, kiedy prowadzą człowieka przez te długie korytarze, aby dojść do prywatnej kaplicy, gdzie Ojciec Święty odprawia Mszę św. i modli się. Uczestniczyłam w Eucharystii przez Niego celebrowanej. Tutaj muszę nadmienić, że jestem bardzo podobna do mojej mamy - to taki szczegół, ale bardzo ważny.

Po Mszy św. przeprowadzono nas do sali obok. Było tylko kilka osób. Po jakimś czasie przyszedł Ojciec Święty. Do każdego podchodził, dawał różaniec i rozmawiał chwilę. Spostrzegłam, że od momentu wejścia na salę nieraz spoglądał na mnie - jak gdyby chciał sobie coś przypomnieć. Miałam tyle do powiedzenia, ale kiedy wreszcie doszedł do mnie, nagle coś chwyciło mnie za gardło (to z przejęcia) i nie mogłam wypowiedzieć ani słowa, a On - patrząc na mnie i głaszcząc po głowie jak dziecko, powiedział: "Nic nie mów, wiem skąd jesteś: córka Marysi Wyporek Z Niegowici, bo taka jesteś do niej podobna. Co u niej słychać? Pozdrów mamę oraz jej brata Stasia ". Ja nie powiedziałam ani słowa, tylko z moich oczu popłynęły łzy. Widziałam, jaką zdziwioną minę miał o. Konrad. Powiedział mi później, te tak do końca to mi nie dowierzał. To było spotkanie, którego nie zapomnę do końca życia.

Maria Wyporek Trzaska

udała się z pielgrzymką do Rzymu (z sąsiedniej parafii Gdów), była w tamtejszej grupie jedyną osobą z parafii Niegowić. Oto jej relacja: Już pielgrzymi wiedzieli, te zna mnie Ojciec Święty, ale to było przecież tak dawno. Kiedy szliśmy z całą grupą do Sali Klementyńskiej, nagle stanął mi przed oczyma tamten chudy, młody ks. Karol Z Niegowici. Nigdy nie przypuszczałam, że się kiedyś jeszcze spotkamy. Ustawili naszą grup. Każdy chciał być jak najbliżej Papieża, to przecież zrozumiałe. A ja, ponieważ nie mam w sobie przysłowiowej przebojowości, znalazłam się w tyle grupy. Kiedy podszedł Ojciec Święty, chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam, zabrało mi głos - to przecież wielkie przeżycie.

Ojciec Święty starał się z tymi, którzy byli blisko, zamienić słowo, a ja byłam za daleko. Zrobiono nam wspólne zdjęcie i Ojciec Święty zaczął oddalać się od naszej grupy. Było mi trochę żal, że się nie przypomniałam. Nagle obejrzał się, spojrzał w moją stronę i zapytał: - Marysia? Odpowiedziałam: - Tak. Wtedy wrócił, podszedł do mnie, wszedł między wszystkich z grupy, zaczął pytać - wspominać Niegowić. A na koniec ucałował mnie w głowę i kazał wszystkich pozdrowić. Jak on wiele pamiętał! Pytał mnie również o brata, Stasia. Byłam wtedy szczęśliwa. On jeszcze pamiętał!

Krystyna Miszczyk

wspomina swój pobyt oraz spotkanie z Janem Pawłem II w Rzymie: Kiedy powiedziałam że jestem z Niegowici, wypytywał mnie o wielu ludzi - jeszcze pamiętał. Na koniec prosił, abym wszystkim w parafii przekazała pozdrowienia.

ks. Jarosław Cielecki:
Kilka miesięcy później udałem się do Rzymu w II Pielgrzymce Rodziny Radia Maryja. Kiedy szliśmy w kolejności do Ojca Świętego, nagle podszedł do mnie ks. prał. Stanisław Dziwisz i zapytał: - Ksiądz pochodzi z Niegowici ? Odpowiedziałem, że tak. Wtedy Ksiądz Prałat oświadczył, że kilka dni temu Ojciec Święty obejrzał spektakl. Kiedy podszedłem do Jana Pawła II i o. Konrad mnie przedstawił, mówiąc, że jestem z Niegowici, Ojciec Święty zaczął wypytywać o wielu parafian. Wspomniałem na koniec o spektaklu, a on uśmiechnął się i powiedział: "Dobrzeście to zrobili". Byłem naprawdę szczęśliwy, kiedy takie słowa usłyszałem z ust Jana Pawła II. Powiedziałem Ojcu Świętemu, że tych aktorów z przedstawienia przywiozę za kilka tygodni na audiencję.

Literatura:

Jan Paweł II - Dar i Tajemnica, WAM Kraków, 1996

Ks. Adam Boniecki - Kalendaium życia Karola Wojtyły, Znak 1983

Ks. Mieczysław Maliński - Wezwano mnie z dlaekiego kraju, Pallottinum Poznań 1980

Ks. Jarosław Cielecki - Wikary z Niegowici, ksiądz Karol Wojtyła, Częstochowa 1996

Zofia Sarapata - Gdzieś w sercu pozostała Niegowić, Wiadomości Gdowskie nr 22-23, 1996 r.

Fotografie:

Bogdan Sarapata, Ireneusz Sochacki, archiwum domowe. oprac. Bogusław Trzaska

Gimnazjum
Hymn szkoły Hymn szkoły
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Zegar
Nasz Patron
Kalendarium 1920-1978 Kalendarium 1920-1978
Młodość Młodość
Okupacja Okupacja
Kapłaństwo Kapłaństwo
Biskup Wojtyła Biskup Wojtyła
Kardynał Wojtyła Kardynał Wojtyła
Pontyfikat 1978-1990 Pontyfikat 1978-1990
Pontyfikat 1991-2005 Pontyfikat 1991-2005
Pielgrzymki do Polski Pielgrzymki do Polski
Wszystkie Pielgrzymki Wszystkie Pielgrzymki
Papieskie dokumenty Papieskie dokumenty
Twórczość Twórczość
Testament Testament Jana Pawła II
W Niegowickiej Parafii W niegowickiej Parafii
W Niegowickiej Parafii Jak Go pamiętamy
Orlik 2012
Orlik 2012 Regulamin (pdf)
Postanowienia ogólne Postanowienia ogólne
Korzystanie z obiektu Korzystanie z obiektu
Sankcje i odpowiedzialność Sankcje i odpowiedzialność
Telefony alarmowe Telefony alarmowe
Rezerwacja Rezerwacja
Najbliższe wydarzenia
Statystyki
Gimnazjum w Niegowici
WITAJ
klasa3c
jako nowy uzytkownik

Zarejestrowanch Uzytkowników: 25

Głównych administratorów: 1
Administratorów: 11
Uzytkowników: 13

Użytkownicy Online:

admin73 tygodni
Dyrektor276 tygodni
Ziemianek321 tygodni
bibliotekarz353 tygodni
Pietak359 tygodni

Gości Online: 5

Twoje IP: 107.23.85.179

Kategorie Forum 2
Tematów na Forum 1
Postów na Forum 2
Komentarzy 4
Księga Gosci
News'y 987
Artykuły 249
Albumy
Zdjecia
Plików w Downloadzie 4
Kategorii w Linkach 8
Linków 42
Postów w shoutbox'ie
Obecny adres IP
107.23.85.179
Licznik
pozostało

do końca roku szkolnego
Kursy walut
Kursy walut w MyBank.pl
Notowanie z 2024-03-18
USD0.35%3,9528 zł
EUR0.37%4,3086 zł
CHF0.22%4,4711 zł
GBP0.22%5,0343 zł
name
Gimnazjum im. Księdza Karola Wojtyły w Niegowici Copyright © 2005-2018
Kopiowanie i rozpowszechnianie bez zgody właściciela strony zabronione